Categories
Nagrania Z mojego życia

Pozdrowienia od trojga Eltenowiczów i jednego przyjaciela Eltena

Categories
Z mojego życia

Jak poszedł mi egzamin oraz o nowym sprzęcie dźwiękowym, dłuższy wpis audio

Categories
Piosenki i moje skojarzenia z nimi Z mojego życia

Króciutko co tam u mnie oraz o dziwnym podobieństwie muzyki irlandzkiej i tatarskiej

Cześć wszystkim pod koniec lata. Pozdrawiam was po powrocie z Warszawy, Płocka i Krakowa, tak jak pisałem niedawno, i przed egzaminem z literatury, który mam 5 września i do którego teraz jeszcze muszę całkiem sporo przeczytać. Trzymajcie proszę kciuki żeby mi się udało zdać.
Ale nie o tym teraz. Myślałem, o czym by wam tu napisać, i przypomniało mi się jedno dziwne muzyczne podobieństwo, które zauważyłem już powiedzmy z rok temu i cały czas je widzę. Muzykę irlandzką i też tatarską z Rosji znam już dość długo, ale na jednym irlandzkim jam session rok temu usłyszałem piosenkę, która ma melodię w skali podobnej do tatarskiej i też np. chińskiej, chyba pentatonicznej, mam nadzieję, że to się tak nazywa. Nie cała melodia taka jest, ale prawie cała. Poniżej daję wam link do tej właśnie piosenki, później dla porównania podobna piosenka tatarska i poniżej ciąg dalszy moich spostrzeżeń.
Piosenka irlandzka Down by the Sally Gardens:

Piosenka tatarska Yulauchy:

Jeśli macie słuch muzyczny, pewnie zauważyliście, że melodie są podobne, ozdobniki czasami też i pierwszą piosenkę można by spokojnie zagrać lub zaśpiewać z tatarskimi ozdobnikami.
Kolejna rzecz podobna w muzyce irlandzkiej i tatarskiej to charakterystyka melodii, które w podobny sposób się zaczynają, kończą i powtarzają, nie wiem jak inaczej to nazwać, bo nie mam odpowiedniego wykształcenia muzycznego. Tu już nie mam tak dobrego przykładu, ale może i tak zrozumiecie.
Piosenka irlandzka King of the Fairies, całkiem znana, może niektórzy z was ją kojarzą:

Piosenka tatarska Borlegen:

Tu w wypadku piosenki irlandzkiej skupcie się na pierwszej części melodii, pewnie wtedy bardziej zrozumiecie, o co mi chodzi. Natomiast ja się pytam, o co chodzi w tym podobieństwie. Jest to pewnie zbieg okoliczności, ciekaw jestem, czy ktoś kiedyś się w to wgłębiał. Znając życie, to gdybym zapytał jakiegoś muzykologa z Irlandii lub Tatarstanu, powiedziałby mi, że odkryłem Amerykę, ale kto wie. A może to tylko jakieś moje dziwne teorie i wy tego nie usłyszycie? Ale z drugiej strony już kilka razy zagrałem komuś piosenkę tatarską celowo bez informacji, co to jest, i po zapytaniu, skąd zdaniem słuchaczy piosenka pochodzi, dostałem odpowiedź, że brzmi ona bardzo irlandzko. Ciekaw jestem, co wy powiecie.
Życzę miłego końca lata i do następnych wpisów.

Categories
Z mojego życia

O moich planowanych wyjazdach do Polski oraz sen o szkolnym radiowęźle

Cześć wszystkim. Piszę ten wpis dzień przed kolejnym wyjazdem do Polski, a mianowicie do Warszawy (będę od jutra do tej soboty), potem do Płocka i od poniedziałku do Krakowa (tam będę mniej więcej tydzień). Tak więc gdyby czytał go ktoś, kto chciałby się ze mną spotkać, dawajcie znać jakkolwiek prywatnie. A kolejne miasta, które planuję odwiedzić i to prawdopodobnie w drugiej połowie września, to Wrocław, Poznań i Lublin, w miarę niedługo może również Łódź.
Natomiast głównym tematem tego wpisu jest sen, o którym opowiem wam dlatego, że ostatnio Amparo publikuje wiele takich wpisów, więc też podzielę się z wami jednym swoim snem. Niestety moje sny najczęściej są absurdalne, dosłownie wszystko jest w nich pomieszane. To jest jeden z niewielu jakkolwiek sensownych. Przyśniło mi się to latem 2016 roku, w wakacje pomiędzy maturą i studiami.
Sen wywodził się z faktu, że kiedy jeszcze chodziłem do podstawówki i gimnazjum, zawsze bardzo mnie ciekawiło, jak działa nasz szkolny radiowęzeł. U was w Polsce ponoć już mało gdzie to jest, więc w skrócie, w każdym pomieszczeniu i na każdym korytarzu głośnik i za pomocą tego systemu np. wołali nauczycieli do dyrektora, ogłaszali konkursy itd. Był też jeden pokój, gdzie była centrala tego właśnie radia, i mnie zawsze bardzo ciekawiło, jak to wszystko działa, zwłaszcza kiedy przywieźli nową centralę, która wspierała też dzwonki, więc od tego momentu nie mieliśmy klasycznego dzwonka mechanicznego, a takie melodyjki (między innymi fragment utworu Children Roberta Milesa).
W moim śnie też przywieźli nową centralę radiową, ale bez instrukcji. Nikt nie wiedział, który przycisk służy do czego, więc trzeba było po prostu próbować. W pewnym momencie ktoś nacisnął jeden z przycisków i stała się rzecz niespodziewana: Wszystkim, którzy akurat znajdowali się na terenie szkoły, nagle obniżyły się głosy. Została im góra, ale były zdecydowanie niższe i z lekkim przesterem. W dodatku, co było we śnie wyszczególnione, w szkole była wtedy też moja babcia, która przyszła po mnie. Ona jest takim małym generałem, jeśli coś jej się nie podoba, to potrafię nieźle się zdenerwować, i tak było też po naciśnięciu tamtego przycisku.
Na szczęście w miarę szybko naciśnięto go jeszcze raz. Tym, którzy wcześniej mieli obniżony głos, powrócił ich normalny, ale znowu innym, których wcześniej w budynku szkoły nie było, głos się obniżył. Dlatego później nacisnęli go znowu, efekt był podobny – kilku osobom znowu obniżył się głos. Potem już z jakiegoś powodu nikt go nie wciskał i sen skończył się tym, że chór szkolny musiał przestać występować, bo kilku członkom został obniżony głos.
Tak że tyle co do jednego z niewielu swoich snów, które pamiętam i które jakkolwiek nadają się do opowiedzenia. Życzę wszystkim miłego dnia, do następnych wpisów.

Categories
Nagrania Z mojego życia

Pozdrowienie z Moskwy

Categories
Z mojego życia

Co tam u mnie na początku lata? O moim udziale w filmie i nie tylko

Cześć wam wszystkim. Już od dłuższego czasu nie odzywałem się do was z relacjami, co tam u mnie. Teraz znowu po jakimś czasie jest ten moment, kiedy do uczelnianych spraw się nie chce, pogadać też nie ma z kim, do słuchania też nic takiego nie mam, czyli nie mam co robić, a wyjątkowo chce mi się robić co innego. 😀 Dlatego poniżej postaram się trochę opowiedzieć o wydarzeniach z kilku ostatnich miesięcy.
Dopiero teraz zobaczyłem, że ostatnia tego typu relacja była na początku semestru, co troszkę mnie zaskoczyło, ale mam nadzieję, że dam radę. 😀 Jeśli chodzi o uniwersytet, skończył się prawdopodobnie ostatni semestr moich studiów licencjackich, w którym miałem cokolwiek na uczelni. Teraz czeka mnie praca licencjacka, ale z powodu Erasmusa w Warszawie postanowiłem przedłużyć studia o rok, co oznacza, że w tym roku akademickim zapisałem się na wszystkie przedmioty, na które trzeba było, a w następnym będę już tylko pisał licencjat oraz czytał do dwóch egzaminów z literatury. Dokładniej mówiąc, do pierwszego będę czytał teraz w wakacje, podejdę we wrześniu, a do drugiego potem jesienią, żeby podejść w styczniu. Oznacza to jednak, że będzie też sporo czasu na wiele innych rzeczy, czyli jak ja to mówię, można będzie szaleć. 😀 W licencjacie chciałbym porównać nazwy instrumentów muzycznych w czeskim i polskim np. z punktu widzenia etymologicznego, czyli ich pochodzenia. Wierzę, że na te dwadzieścia kilka stron to wystarczy. Chciałem pisać coś o swoich ulubionych gwarach, ale moja przyszła promotorka powiedziała mi, żebym lepiej zostawił to na magisterkę, i poleciła mi np. porównanie jakiejś terminologii. Jako że interesuję się muzyką, to wybrałem właśnie to, tylko nie wiedziałem do końca, na której części terminologii muzycznej się skupić, bo przecież tego też jest dużo. Po niedawnej rozmowie ze swoim byłym nauczycielem gry na fortepianie, nota bene Polakiem z Wrocławia mieszkającym w Pradze od ponad trzydziestu lat, doszliśmy do wniosku, że nawet nazwy samych instrumentów spokojnie wystarczą. Już teraz was proszę, trzymajcie za mnie kciuki, żeby mi się udało. Wiem, że tak na prawdę to bzdura, ale jak pewnie niektórzy z was się domyślają, dla mnie jest to jeszcze trochę kosmos. Niemniej inni przeszli, to dlaczego ja nie powinienem?
Oprócz tego chyba największą nowością i tym, co zapamiętam najbardziej z wiosny 2019, był mój udział w filmie. Anglicy i Amerykanie nakręcają tu jakąś bożonarodzeniową bajkę o elfach itp. Mieliśmy grać z zespołem na imprezie z okazji rozpoczęcia nakręcania, ale okazało się, że przestrzeń za mała jak na cały zespół, więc zaproszono tylko mnie, później przyszli jeszcze dwaj koledzy z zespołu, ale tylko na jakąś godzinkę, podczas gdy ja grałem w sumie 3 godziny z krótkimi przerwami. No i spodobałem się reżyserowi, więc zapytał mnie, czy chciałbym w tym filmie grać. Wahałem się trochę, ale w końcu się zgodziłem, bo po pierwsze nowe doświadczenie, po drugie wiadomo, na prawdę solidny dorobek.
Dostałem rolę akordeonisty, który grał na jakiejś świątecznej zabawie. W praktyce oznaczało to tyle, że miałem w ręku atrapę akordeonu. Po prawej stronie dwa rzędy guzików i rzemień nie na ramię, tylko na rękę jak np. na koncertinie, zaś z lewej strony brak czegokolwiek do grania, a jedynie chyba też rzemień na rękę i kilka jakichś gałęzi wyciętych z drzewa włącznie z gliną, która czasami z tego spadała. Pewnie miało sprawiać to wrażenie instrumentu z bajki. Spędziłem w naszym praskim atelierze Barrandov 5 dni po 10,5 godziny plus przedtem 2 dni prób po 3-4 godziny. Często czekałem, niezawsze było wiadomo, kiedy będę tam potrzebny, ale jak widać, wszystko wyszło. Ponadto zapewnili mi asystę, w sumie dobrze, bo w nieznanej przestrzeni w dodatku pełnej kabli, rekwizyt itp. trudno byłoby szybko się przemieszczać, a to było konieczne dość często. Jedzenie też całkiem pyszne i codziennie zawozili mnie zarówno z domu na miejsce jak też z powrotem. W chwilach przerwy albo coś robiłem na smartfonie, np. słuchałem radia Tok FM, albo rozmawialiśmy z chłopakiem, który był moim asystentem. Jest to uczeń technikum informatycznego, którego oboje rodzice też są filmowcami i właśnie oni mu to załatwili. On też dostał za to jakąś kasę, więc dlaczego nie.
Nawiasem mówiąc, dowiedziałem się później, że był to pierwszy film pełnometrażowy tego reżysera i że on często postępował chaotycznie, bo był niedoświadczony. Gdyby robił wszystko tak jak trzeba, to prawdopodobnie mniej byłoby czekania i dziwnych momentów, w których nic niewiadomo. Ale cóż, doświadczenie nawet ciekawe i przyznam, że gdybym dostał w przyszłości podobną propozycję, pewnie bym się zgodził, oczywiście w miarę możliwości i biorąc pod uwagę obowiązki, zwłaszcza uczelniane.
Dodam jeszcze, że było nas więcej muzyków i m.in. poznałem tam jednego naszego znanego kompozytora muzyki filmowej, który jest bardzo miły, a jednocześnie specyficzny i szalony w bardzo podobny sposób do niektórych nas niewidomych ze mną włącznie. Mówię tu np. o skojarzeniach językowych i słownych, o bardzo bezpośrednich reakcjach itd. Tak więc w jego obecności na prawdę często myślałem o naszym środowisku, bo on doskonale by się z nami zgrywał. 😀
Tak że to tyle co do mojego udziału w bajce A Boy Called Christmas, gdyby ktoś kiedyś się natknął.
Poza tym mamy w tym miesiącu wiele wydarzeń z zespołem. Praktycznie co weekend wesele, urodziny albo coś podobnego i też kilka koncertów. Z ciekawszych rzeczy, niedługo będziemy grali na weselu Meksykanki z Polakiem, oboje mieszkają w Pradze.
No i jasne że planuję już też wakacje. Egzaminy wszystkie zdane oprócz dwóch powyżej wspomnianych literatur, teraz do końca czerwca jestem blokowany poprzez granie z zespołem, ale pod koniec miesiąca mogą zacząć się wyjazdy. Myślę o Polsce, chyba Warszawie na przełomie czerwca i lipca, potem koło 10 lipca jadę na tydzień do Moskwy. W drugiej połowie lipca kolejne grania z zespołem, a w sierpniu prawdopodobnie Poznań, Kraków i zlot Eltenowiczów. Wierzę, że z wieloma z was tam się zobaczymy. Przy tym wszystkim będę też czytał, a więc zamierzam dzielić sobie dni. Rano i do południa czytać, gdziekolwiek bym nie był, a po południu robić wszystko inne. Myślę m.in. o załatwieniu pozwolenia na granie na ulicy np. w Warszawie lub innym mieście w Polsce, akordeon na pewno się załatwi po znajomości na miejscu i chciałbym po prostu spróbować po kilku doświadczeniach na Słowacji i w Pradze. Zobaczymy też, ile będzie czasu, ale wierzę, że uda mi się odwiedzić również inne miasta, np. Wrocław, Lublin, Płock czy Radom. Ale to wszystko jak na razie w ramach planów.
Myślę, że napisałem już wszystko, co chciałem, więc życzę wam miłego początku lata, do następnych wpisów i z niektórymi z was prędzej czy później do zobaczenia!

Categories
Z mojego życia

Historia z mojego warszawskiego Erasmusa w formie zagadki

Cześć wszystkim. Po dłuższym czasie znowu odzywam się do was, niedługo pewnie napiszę też, co tam u mnie, ale jeszcze nie teraz. Chciałbym bowiem opowiedzieć wam historię z mojego Erasmusa w Warszawie i zrobię to w formie zagadki, czyli nie dokończę. Może podam w niej kilka informacji prywatnych, ale one są już nieaktualne, więc myślę, że nic się nie stanie.
Otóż, po przyjeździe do Warszawy załatwiłem sobie m.in. polskie konto bankowe. Po otrzymaniu karty płatniczej pocztą trzeba było jakoś odczytać dane, żebym mógł używać karty np. w aplikacjach na telefonie. Numer karty oraz datę ważności przeczytała mi aplikacja na Androida, która odczytuje takie dane z karty kredytowej za pomocą czytnika NFC. Jednak kodu CVV karta nie przekazuje w ten sposób z przyczyn bezpieczeństwa. Niestety nie miałem w pobliżu nikogo zaufanego, kto mógłby mi go przeczytać, dlatego zdzwoniłem się z rodzicami poprzez rozmowę video na Skype. Mama odczytała mi kod CVV z tylnej strony karty, chyba 690, o ile dobrze pamiętam. Zapisałem sobie go, próbuję podpinać do różnych aplikacji, nie działa. Dzwonię do banku, pytam, po ich stronie wszystko się zgadza.
Gdzie waszym zdaniem był problem? Co poszło nie tak?
Życzę miłego weekendu i pozdrawiam, do następnych wpisów jak zwykle.

Categories
Nagrania Z mojego życia

Moja podróż z uczelni do domu dwiema liniami metra oraz autobusem. Na początku krótki wstęp, demonstracja pilota, który udostępnia nam miasto.

Żeby nie zajmować miejsca, poniżej wstawiam link do pobrania nagrania, które trwa koło godziny. Miłego słuchania.

Categories
Z mojego życia

Po powrocie z Polski, na początku nowego semestru. Co tam u mnie oraz małe pytanie do was

Dzień dobry wszystkim. Jak zwykle nie odzywałem się przez jakiś czas, bo ak zwykle albo coś robiłem, albo jak nie robiłem, to mi się nie chciało. 😀 Ostatnio pisałem o planie wyjazdu do Polski. Wyjazd w miarę się udał, chociaż było mi też trochę smutno. Powodem była jakaś choroba żołądka, którą złapałem kilka dni przed wyjazdem do Warszawy. Przez nią pierwszy tydzień w Warszawie spędziłem trochę inaczej, niż zamierzałem – mniej jadłem, a więc miałem też mniej energii, nie do wszystkiego się chciało i czasami sam nie wiedziałem, co ze sobą, bo nawet po 3-4 dniach nie było lepiej. Na szczęście potem lekarz dobrze mi doradził, leki powoli zadziałały i przed wyjazdem z Wawy było już w miarę OK. W Warszawie spotkaliśmy się z kilkoma znajomymi i m.in. byłem też w Polskim Związku Niewidomych, bo jakiś czas temu nawiązaliśmy przez Facebook kontakt z panią prezes. Wiem, że są różne opinie na temat PZN, ja nie jestem na razie wtajemniczony i chyba nie chcę być, a nuż coś z tego kontaktu będzie.
Potem pojechałem jeszcze do Krakowa i Poznania też do znajomych, pochodziłem trochę po obu miastach, pograliśmy i pośpiewaliśmy, więc było dosyć fajnie.
Aha, jeszcze o jednym zapomniałem. W ramach ciekawości i testowania kupiłem startery pozostałych 2 polskich sieci, więc mam teraz wszystkie 4 i mogę porównywać. Moje wstępne spostrzeżenie na podstawie obserwacji i doświadczeń znajomych są następujące: T-Mobile spoko co do jakości, oferty trochę mniej wygodne. Orange pewnie też nieźle co do jakości, choć różne opinie już słyszałem, i bardzo spoko oferty. Plus trochę gorzej, ale też dobrze, natomiast Play to porażka z powodu problemów z zasięgiem. Z drugiej strony doceniam, że Play miał na starterze brajlowski napis "starter 5 zł". Nie wiem, który polski numer będzie moim głównym, ale na razie z przyczyn praktycznych postaram się, jak będę w Polsce, żeby zawsze była aktywna karta T-Mobile, czyli numer zaczynający się na 666, bo ma go większość moich znajomych z Polski.
Teraz znowu powracam do rzeczywistości. Dzisiaj miałem pierwsze zajęcia w kolejnym semestrze. Powoli zaczynam ustalać szczegóły licencjatu i co najważniejsze, poniedziałki i piątki będę miał wolne! Oznacza to, że może będzie kilka okazji, żeby znowu wpaść do Polski. Niemniej teraz czeka mnie niemałe wyzwanie w postaci 40 książek, które muszę przeczytać do czerwca, a kolejne 40 do września. Po 20 polskich z XX wieku i literatury współczesnej, a po 10 słowackich i węgierskich z każdego z tych okresów. Spokojnie, węgierskie nie w oryginale, ale jednak… jak to zrobię, to zrobię już wszystko.
Dzięki za cierpliwość, jak dotarliście do tego miejsca. Na sam koniec chciałbym was zapytać, drodzy czytelnicy. Ostatnio zgodnie z trendem i z powodów praktycznych zacząłem wrzucać piosenki do wpisów w postaci linków do YouTube zamiast plików MP3. Uważam, że jak tam coś już jest, to nietrzeba umieszczać też tu, zwłaszcza że wystarczy kliknąć Enter na łączu i od razu się otwiera w przeglądarce. Poza tym można wtedy opublikować razem z zapowiedzią w jednym wpisie. Kilku takich wpisów z rzędu dosłownie nikt nie skomentował. Czy wam to przeszkadza i wolelibyście pliki muzyczne?
Dziękuję za przeczytanie, miłego początku wiosny, bo pogoda na to wskazuje, i do następnych wpisów.

Categories
Z mojego życia

Droga Warszawo, Krakowie i Poznaniu, niedługo przybywam! czyli krótko co u mnie

Cześć wszystkim. Najważniejsza informacja, którą chciałbym wam przekazać, jest zawarta już w tytule wpisu, dojdę do niej zaraz. Znowu od jakiegoś czasu nie odzywałem się do was z tym, co tam u mnie. Teraz mam jeszcze sesję, trzy egzaminy mam za sobą, ostatni czeka mnie w ten piątek, mianowicie obowiązkowy angielski. Wcześniej miałem wstęp do językoznawstwa, seminarium z redakcji tekstów oraz egzamin z przekładów czesko-polskich i odwrotnie.
Oprócz tego oczywiście koncerty z zespołem, spotkania ze znajomymi z Czech, Polski i innych krajów itd. i w sumie niewiele więcej. Aha, ostatnio zaprosiła mnie jedna pani na otwarcie wystawy swoich obrazów, które można będzie na miejscu też kupić, i ja mam tam trochę pograć, pośpiewać i poopowiadać. Będzie to dopiero pod koniec lutego, sam jeszcze nie wiem, co dokładnie będę tam mówił i grał, ale mam nadzieję, że coś wymyślę.
I teraz to najważniejsze. W następną sobotę wyjeżdżam do Polski, jeśli oczywiście nic się nie zmieni, konkretniej do Warszawy, potem Krakowa i Poznania. Chciałbym spędzić w Polsce 2 tygodnie, wierzę, że wszystko wyjdzie. Tak więc jeśli ktoś z was, drodzy czytelnicy, będzie akurat w jednym z tych trzech miast albo w okolicy, chętnie się umówię na spotkanie, w razie czego piszcie najlepiej do wiadomości prywatnych.
Miłego nadchodzącego tygodnia, do następnych wpisów!

EltenLink