Podejrzewam, że zrozumiecie albo większość tekstu, albo wszystko.
Oryginał:
Nowsza wersja:
Author: Siciliano
Cześć wam wszystkim. Już od dłuższego czasu nie odzywałem się do was z relacjami, co tam u mnie. Teraz znowu po jakimś czasie jest ten moment, kiedy do uczelnianych spraw się nie chce, pogadać też nie ma z kim, do słuchania też nic takiego nie mam, czyli nie mam co robić, a wyjątkowo chce mi się robić co innego. 😀 Dlatego poniżej postaram się trochę opowiedzieć o wydarzeniach z kilku ostatnich miesięcy.
Dopiero teraz zobaczyłem, że ostatnia tego typu relacja była na początku semestru, co troszkę mnie zaskoczyło, ale mam nadzieję, że dam radę. 😀 Jeśli chodzi o uniwersytet, skończył się prawdopodobnie ostatni semestr moich studiów licencjackich, w którym miałem cokolwiek na uczelni. Teraz czeka mnie praca licencjacka, ale z powodu Erasmusa w Warszawie postanowiłem przedłużyć studia o rok, co oznacza, że w tym roku akademickim zapisałem się na wszystkie przedmioty, na które trzeba było, a w następnym będę już tylko pisał licencjat oraz czytał do dwóch egzaminów z literatury. Dokładniej mówiąc, do pierwszego będę czytał teraz w wakacje, podejdę we wrześniu, a do drugiego potem jesienią, żeby podejść w styczniu. Oznacza to jednak, że będzie też sporo czasu na wiele innych rzeczy, czyli jak ja to mówię, można będzie szaleć. 😀 W licencjacie chciałbym porównać nazwy instrumentów muzycznych w czeskim i polskim np. z punktu widzenia etymologicznego, czyli ich pochodzenia. Wierzę, że na te dwadzieścia kilka stron to wystarczy. Chciałem pisać coś o swoich ulubionych gwarach, ale moja przyszła promotorka powiedziała mi, żebym lepiej zostawił to na magisterkę, i poleciła mi np. porównanie jakiejś terminologii. Jako że interesuję się muzyką, to wybrałem właśnie to, tylko nie wiedziałem do końca, na której części terminologii muzycznej się skupić, bo przecież tego też jest dużo. Po niedawnej rozmowie ze swoim byłym nauczycielem gry na fortepianie, nota bene Polakiem z Wrocławia mieszkającym w Pradze od ponad trzydziestu lat, doszliśmy do wniosku, że nawet nazwy samych instrumentów spokojnie wystarczą. Już teraz was proszę, trzymajcie za mnie kciuki, żeby mi się udało. Wiem, że tak na prawdę to bzdura, ale jak pewnie niektórzy z was się domyślają, dla mnie jest to jeszcze trochę kosmos. Niemniej inni przeszli, to dlaczego ja nie powinienem?
Oprócz tego chyba największą nowością i tym, co zapamiętam najbardziej z wiosny 2019, był mój udział w filmie. Anglicy i Amerykanie nakręcają tu jakąś bożonarodzeniową bajkę o elfach itp. Mieliśmy grać z zespołem na imprezie z okazji rozpoczęcia nakręcania, ale okazało się, że przestrzeń za mała jak na cały zespół, więc zaproszono tylko mnie, później przyszli jeszcze dwaj koledzy z zespołu, ale tylko na jakąś godzinkę, podczas gdy ja grałem w sumie 3 godziny z krótkimi przerwami. No i spodobałem się reżyserowi, więc zapytał mnie, czy chciałbym w tym filmie grać. Wahałem się trochę, ale w końcu się zgodziłem, bo po pierwsze nowe doświadczenie, po drugie wiadomo, na prawdę solidny dorobek.
Dostałem rolę akordeonisty, który grał na jakiejś świątecznej zabawie. W praktyce oznaczało to tyle, że miałem w ręku atrapę akordeonu. Po prawej stronie dwa rzędy guzików i rzemień nie na ramię, tylko na rękę jak np. na koncertinie, zaś z lewej strony brak czegokolwiek do grania, a jedynie chyba też rzemień na rękę i kilka jakichś gałęzi wyciętych z drzewa włącznie z gliną, która czasami z tego spadała. Pewnie miało sprawiać to wrażenie instrumentu z bajki. Spędziłem w naszym praskim atelierze Barrandov 5 dni po 10,5 godziny plus przedtem 2 dni prób po 3-4 godziny. Często czekałem, niezawsze było wiadomo, kiedy będę tam potrzebny, ale jak widać, wszystko wyszło. Ponadto zapewnili mi asystę, w sumie dobrze, bo w nieznanej przestrzeni w dodatku pełnej kabli, rekwizyt itp. trudno byłoby szybko się przemieszczać, a to było konieczne dość często. Jedzenie też całkiem pyszne i codziennie zawozili mnie zarówno z domu na miejsce jak też z powrotem. W chwilach przerwy albo coś robiłem na smartfonie, np. słuchałem radia Tok FM, albo rozmawialiśmy z chłopakiem, który był moim asystentem. Jest to uczeń technikum informatycznego, którego oboje rodzice też są filmowcami i właśnie oni mu to załatwili. On też dostał za to jakąś kasę, więc dlaczego nie.
Nawiasem mówiąc, dowiedziałem się później, że był to pierwszy film pełnometrażowy tego reżysera i że on często postępował chaotycznie, bo był niedoświadczony. Gdyby robił wszystko tak jak trzeba, to prawdopodobnie mniej byłoby czekania i dziwnych momentów, w których nic niewiadomo. Ale cóż, doświadczenie nawet ciekawe i przyznam, że gdybym dostał w przyszłości podobną propozycję, pewnie bym się zgodził, oczywiście w miarę możliwości i biorąc pod uwagę obowiązki, zwłaszcza uczelniane.
Dodam jeszcze, że było nas więcej muzyków i m.in. poznałem tam jednego naszego znanego kompozytora muzyki filmowej, który jest bardzo miły, a jednocześnie specyficzny i szalony w bardzo podobny sposób do niektórych nas niewidomych ze mną włącznie. Mówię tu np. o skojarzeniach językowych i słownych, o bardzo bezpośrednich reakcjach itd. Tak więc w jego obecności na prawdę często myślałem o naszym środowisku, bo on doskonale by się z nami zgrywał. 😀
Tak że to tyle co do mojego udziału w bajce A Boy Called Christmas, gdyby ktoś kiedyś się natknął.
Poza tym mamy w tym miesiącu wiele wydarzeń z zespołem. Praktycznie co weekend wesele, urodziny albo coś podobnego i też kilka koncertów. Z ciekawszych rzeczy, niedługo będziemy grali na weselu Meksykanki z Polakiem, oboje mieszkają w Pradze.
No i jasne że planuję już też wakacje. Egzaminy wszystkie zdane oprócz dwóch powyżej wspomnianych literatur, teraz do końca czerwca jestem blokowany poprzez granie z zespołem, ale pod koniec miesiąca mogą zacząć się wyjazdy. Myślę o Polsce, chyba Warszawie na przełomie czerwca i lipca, potem koło 10 lipca jadę na tydzień do Moskwy. W drugiej połowie lipca kolejne grania z zespołem, a w sierpniu prawdopodobnie Poznań, Kraków i zlot Eltenowiczów. Wierzę, że z wieloma z was tam się zobaczymy. Przy tym wszystkim będę też czytał, a więc zamierzam dzielić sobie dni. Rano i do południa czytać, gdziekolwiek bym nie był, a po południu robić wszystko inne. Myślę m.in. o załatwieniu pozwolenia na granie na ulicy np. w Warszawie lub innym mieście w Polsce, akordeon na pewno się załatwi po znajomości na miejscu i chciałbym po prostu spróbować po kilku doświadczeniach na Słowacji i w Pradze. Zobaczymy też, ile będzie czasu, ale wierzę, że uda mi się odwiedzić również inne miasta, np. Wrocław, Lublin, Płock czy Radom. Ale to wszystko jak na razie w ramach planów.
Myślę, że napisałem już wszystko, co chciałem, więc życzę wam miłego początku lata, do następnych wpisów i z niektórymi z was prędzej czy później do zobaczenia!
Przykład pierwszy:
https://youtube.com/watch?v=A7JmdO-oYpQ
Przykład drugi:
Cześć wszystkim. Po dłuższym czasie znowu odzywam się do was, niedługo pewnie napiszę też, co tam u mnie, ale jeszcze nie teraz. Chciałbym bowiem opowiedzieć wam historię z mojego Erasmusa w Warszawie i zrobię to w formie zagadki, czyli nie dokończę. Może podam w niej kilka informacji prywatnych, ale one są już nieaktualne, więc myślę, że nic się nie stanie.
Otóż, po przyjeździe do Warszawy załatwiłem sobie m.in. polskie konto bankowe. Po otrzymaniu karty płatniczej pocztą trzeba było jakoś odczytać dane, żebym mógł używać karty np. w aplikacjach na telefonie. Numer karty oraz datę ważności przeczytała mi aplikacja na Androida, która odczytuje takie dane z karty kredytowej za pomocą czytnika NFC. Jednak kodu CVV karta nie przekazuje w ten sposób z przyczyn bezpieczeństwa. Niestety nie miałem w pobliżu nikogo zaufanego, kto mógłby mi go przeczytać, dlatego zdzwoniłem się z rodzicami poprzez rozmowę video na Skype. Mama odczytała mi kod CVV z tylnej strony karty, chyba 690, o ile dobrze pamiętam. Zapisałem sobie go, próbuję podpinać do różnych aplikacji, nie działa. Dzwonię do banku, pytam, po ich stronie wszystko się zgadza.
Gdzie waszym zdaniem był problem? Co poszło nie tak?
Życzę miłego weekendu i pozdrawiam, do następnych wpisów jak zwykle.
Cześć wszystkim. Tę piosenkę znalazłem jakieś dwie godziny temu. Nie rozumiem niestety, o czym dokładnie jest tekst, ale z tłumaczenia przez Google zrozumiałem, że chyba jest to o jakichś starszych paniach pochodzenia wschodnioeuropejskiego, które pracują w izraelskiej armii.
Żeby nie zajmować miejsca, poniżej wstawiam link do pobrania nagrania, które trwa koło godziny. Miłego słuchania.
https://youtu.be/KHArbkJXn0c
Cześć wszystkim i na samym początku bardzo dziękuję za komentarze. Minął już czas, który dałem wam do komentowania piosenki Widzieć muzyką, wystawionej na moim blogu w zeszły piątek, a więc oto moja obiecana odpowiedź. Czekałem bez jakiejkolwiek podpowiedzi ze swojej strony, bo słyszałem już trochę opinii negatywnych, ale również np. takie zdanie i to od bardzo samodzielnej osoby niewidomej, że muzyka to jedyna rzecz, którą niewidomi mogą robić samodzielnie, bez jakiejkolwiek pomocy, a więc ta piosenka jest super. Jeśli ktoś czyta ten wpis i nie zna jeszcze piosenki, to proszę nie czytajcie, tylko najpierw posłuchajcie piosenki, żebyście wiedzieli, o co chodzi.
Otóż mi osobiście jest tej piosenki muzycznie szkoda, o ile mogę tak to określić. Kiedy usłyszałem ją pierwszy raz, nie ukrywam, że bardzo mi się ona spodobała chyba też dlatego, że bardziej zwracam uwagę na muzykę niż na tekst. Miałem też skojarzenie z jedną czeską piosenką o autobusie miłości, który wokalistce uciekł i ona teraz czeka. Gdybyście chcieli posłuchać, to poniżej link:
Jednak już niewiele później musiałem zmienić swoje zdanie. Kiedy bardziej pomyślałem o tekście, to stwierdziłem, że widzenie muzyką mogłoby oznaczać, że nam niewidomym muzyka ułatwia życie i kompensuje wzrok. Idąc dalej, tekst kojarzy mi się z ludźmi, którzy w życiu generalnie średnio sobie radzą i średnio też chcą, chociaż potencjał mają, polegają na kimś bliskim widzącym (zobaczcie: Widzę muzyką, przy sobie bliskich ludzi mam), ale muzycznie są uzdolnieni, a więc jeżdżą po festiwalach i w sumie tyle z tego życia mają. Chyba tym bardziej to do mnie dotarło, że ponoć była kiedyś propozycja, żeby ta piosenka została hymnem PZN-u.
Inna sprawa, że muzycznie ten utwór nadal bardzo mi się podoba i już długo marzył mi się ktoś, kto mógłby dopisać zwrotkę, która przekazywałaby to, co może być faktyczną podstawą do prawdziwego, samodzielnego życia osoby niewidomej w tym świecie: podejmowanie wyzwań, rozwiązywanie problemów i dążenie do spełniania swoich marzeń, które przy okazji przynosi wiele przydatnych doświadczeń. Czyli stricte praktyczne podejście, bo inaczej nie osiągniemy nic. Inna sprawa, że może nawet taka zwrotka nie jest potrzebna, bo nie koniecznie trzeba innym udowadniać, że potrafimy, lepiej działać i się nie przejmować.
Ale mniejsza o to. W każdym razie uważam, że do klimatu muzycznego tej piosenki taka motywacyjna zwrotka wiele bardziej by pasowała.
Później zagrałem tę piosenkę koledze, też niewidomemu. Jego zdanie było podobne do mojego, przyczym zdziwił się, dlaczego praktycznie się nie wczuwam, jak słusznie zauważył Tomecki. Przede wszystkim tak jak napisałem, nie zgadzam się z tekstem piosenki, chociaż muzycznie bardzo ją lubię. Widzę tę piosenkę powiedzmy w klimacie lat 80. Chyba faktycznie na nagraniu chwilami wyszło mi trochę byle jak, była to któraś próba z rzędu, nie wiedziałem, kiedy ktoś przyjdzie do domu, czyli ile mam jeszcze czasu, więc może to trochę wpłynęło? Pomimo tego uważam, że różnica pomiędzy oryginałem i moim wykonaniem nie jest tylko w szybkości, ale fakt, skupiłem się bardziej na akompaniamencie niż na wokalu. Mogłem zaśpiewać trochę więcej ozdobników, ale nawet wtedy chyba większej różnicy by nie było. Niemniej dziękuję za podpowiedź, nie myślałem o urozmaiceniu samej melodii i jakiś pomysł też to jest.
Kontynuując chronologicznie, niedawno w końcu nagrałem swoje wykonanie i wysłałem je najpierw powyżej wspomnianemu koledze, zaczęliśmy pisać i później dostałem od niego po pierwsze swoją wymarzoną polemikę, zgadzającą się z podejściem nas obu do życia, po drugie kilka zwrotek dosyć złośliwych, opowiadających o różnych aspektach życia niewidomych, którzy niewiele ze sobą robią. Minusem tej polemiki jednak nadal jest nawiązanie do oryginalnego tekstu, czyli trzeba znać oryginał, żeby zrozumieć, ale przynajmniej wyraża ona, że to praktyczne podejście faktycznie ma sens i że warto. Z drugiej strony wtedy trzeba by usunąć cały koncept widzenia muzyką i to już w ogóle można by napisać jakąś sensowną piosenkę, z resztą może ktoś kiedyś tak zrobi?
Poniżej wklejam najpierw motywacyjną zwrotkę, następnie oryginalny tekst i na sam koniec dwie parodie. Ostrzegam, kolega pojechał w nich po całości, ale niestety na prawdziwej podstawie. Podkreślam, że nie chcę teraz dzielić niewidomych na takich i śmakich, ale uważam, że te parodie też mają swoją wartość. Miłego czytania.
Polemika:
Chcę ruszyć w wielką podróż,
przemierzyć drogi szmat.
Na wszystko znajdę sposób,
w swe dłonie chwycę świat.
Prześcignę me marzenia
i dotknę swoich snów,
Bóg prowadzi mnie
nie muszę już
Widzieć muzyką,
przy sobie bliskich tylko mieć,
pozwalać nutom – przewodnikom
poprowadzić ręce.
Widzieć muzyką
i życia szukać w niej.
Przecież ten świat też dla nas ma
z kolorów tęczę.
***
Oryginał:
Widzieć muzyką
Tomasz Kordeusz
1. Na drugim brzegu światła
ogromny stoi dom,
lecz droga doń nie łatwa
przez zimną wiedzie noc.
Choć mroku czarny atłas
zasłonił oczy nam,
serce drogę zna,
dojdziemy tam.
Chcę przerwać wielką ciszę,
otworzyć domu drzwi,
zanurzyć się w muzyce,
niech światłem we mnie lśni.
Obudzą się klawisze,
gdy tylko dotknę ich.
Mocno wierzę w to,
że przyjdzie świt.
Refren: Widzę muzyką,
przy sobie bliskich ludzi mam,
pozwalam nutom – przewodnikom
poprowadzić ręce.
Widzę muzyką
zupełnie inny świat,
świat pełen barw, co dla nas ma
z kolorów tęczę.
2. Ze świata jasnej strony
przebija się przez mgłę
ten niegasnący promyk,
co z pięciolinii zszedł,
kolibrem wpada w dłonie,
nadziei daje pić.
Śpiewam razem z nim, że warto żyć.
Refren: Widzieć muzyką,
przy sobie bliskich ludzi mieć,
pozwolić nutom – przewodnikom
poprowadzić ręce.
Widzieć muzyką
z nadzieją witać dzień,
dzień pełen barw, co dla nas ma z kolorów tęczę.
Koda: Widzieć muzyką
tęczy blask.
***
Parodia pierwsza, wyrażająca poniekąd, jak też ja zrozumiałem sens oryginału:
Nie umiem nigdzie trafić
i nie wiem gdzie co jest,
nie mogę znaleźć pracy,
bo wcale nie chcę jej.
Podwożą mnie rodzice,
gdy tylko dam im znać,
rentę daję im,
dobrze mi tak.
Choć mam wrażliwe serce,
nikt nie rozumie mnie.
Jeść nożem i widelcem
nie nauczyłem się.
Tak lubię się kołysać
i śpiewać cały czas,
śmieją ze mnie się,
a przecież ja
Widzę muzyką,
przy sobie bliskich ludzi mam,
pozwalam nutom – przewodnikom
poprowadzić ręce.
Widzę muzyką
zupełnie inny świat,
świat pełen barw, co dla nas ma
z kolorów tęczę.
***
Parodia druga, chyba jeszcze bardziej kontrowersyjna:
Po drugiej stronie wioski
monopolowy sklep.
Ja często go odwiedzam,
by wciąż zasoby mieć.
Obudzą się sąsiedzi,
gdy tylko zacznę grać,
ja przez całą noc
nie dam im spać.
Da państwo mi zasiłek,
da komp PCPR
i to jest bardzo miłe,
bo nie wysilam się.
Na necie ciągle siedzę
i piwo lubię pić,
ślepaczkowi dziś
dobrze tak żyć.
Widzieć muzyką,
przy sobie bliskich ludzi mieć,
pozwolić nutom – przewodnikom
poprowadzić ręce.
Widzieć muzyką
z nadzieją witać dzień,
dzień pełen barw, co dla nas ma
z kolorów tęczę.
Cześć wszystkim, witam po powrocie blogów i od razu przychodzę z kolejną propozycją muzyczną, połączoną tym razem z małą ankietą dla was.
Chciałbym się z wami podzielić piosenką, którą poznałem w czerwcu zeszłego roku w Poznaniu. Nosi ona tytuł Widzieć muzyką, pewnie niektórzy z was już ją znają.
Autorem muzyki i tekstu jest Tomasz Kordeusz. Niestety niewiele o tej piosence wiem, ale domyślam się, że była ona związana z festiwalem Widzieć muzyką i podobnymi warsztatami muzycznymi, a chór z Owińsk i kontynuujący jego tradycję zespół przy poznańskim PZN'ie nadal ją wykonuje. Jak ktoś z was wie więcej, śmiało napiszcie w komentarzach lub prywatnie, żebym mógł uzupełnić wpis.
Posłuchajcie piosenki i napiszcie proszę w komentarzu, co o niej sądzicie, o muzyce i o tekście. Ja mam swoje zdanie, ale na razie nie chcę wam nic zdradzać, bo jestem właśnie ciekaw waszych niezależnych opinii. Dam wam tydzień, albo może trochę więcej, poczekam do następnej niedzieli, czyli 7 kwietnia, a potem napiszę w następnym wpisie. Możecie posłuchać aż w trzech wersjach, dwie w wykonaniu zespołu Dzieci papy z Owińsk, trzecia jest nieskromnie w moim wykonaniu. Nie całkiem bezbłędna, ale chciałbym wam pokazać, jak ja sobie wyobrażam aranżację tego utworu. Życzę miłego słuchania i czekam na komentarze.
Pierwsze wykonanie Dzieci papy:
https://www.dropbox.com/s/xuogh3hfbvnpbo8/Widzieć muzyką – C-dur Dzieci Papy.mp3?dl=1
Drugie wykonanie dzieci papy:
https://www.dropbox.com/s/t4i0g6ktpxn54pp/Widzieć muzyką – D-dur Dzieci Papy 13.11.2008.mp3?dl=1
Moje wykonanie:
https://www.dropbox.com/s/hc5jmbndqymuqqn/Roberto Lombino – Widzieć muzyką.mp3?dl=1