Hej wszystkim. Jako że niedługo ma nastąpić dłuższa przerwa techniczna Eltena, niewiadomo, co będzie potem, a ja miałem zamiar już od dłuższego czasu wystawić tu jeszcze jedno swoje nagranie, to zrobię to już teraz. Jest to piosenka pod tytułem Muoj bože, którą nagrałem chyba w roku 2007 w praskim teatrze Semafor.
Piosenka pochodzi z filmu o średniowiecznej postaci historycznej ze słowacji Elżbiecie Bathory. Była to kobieta, która miała chyba jakieś niemałe zboczenie i słynęła z tego, że ssała krew z młodych dziewczyn.
Piosenka mi się spodobała m.in. dzięki ciekawemu tekstowi – jest on celowo napisany trochę po czesku, trochę po słowacku, bo w tamtych czasach Słowacy, zwłaszcza protestanci, mieli wszystkie teksty religijne po czesku i powstała ciekawa mieszanka językowa, którą spróbował odtworzyć właśnie autor tekstu tej piosenki. Piosenka jest modlitwą człowieka, który chyba powoli odchodzi i nie ma już żadnych sił.
Pamiętam, że bardzo chciałem zagrać tę piosenkę właśnie w teatrze Semafor, gdzie akurat wtedy kilka razy wystąpiłem, bo podobał mi się dźwięk ich fortepianu, a więc przed jednym z występów mi na to pozwolili. Niestety nagranie jest zrobione trochę niefortunnie, bo dyktafonem Olympus DS50, który leżał na fortepianie.
W oryginale piosenkę wykonuje pani Katarína Knechtová z zespołem Peha i poniżej wstawiam link. Życzę miłego słuchania i wierzę, że do następnych wpisów.
Dzień dobry wszystkim. Wczoraj słuchałem przebojów imprezowo-weselnych, które wrzuciła na swojego bloga Julitka. Jedna z piosenek, Maniuśka, przypomniała mi dwie rzeczy. Pierwszą z nich znajdziecie w następnym wpisie. Jak pisałem w komentarzu na blogu Julitki, istnieje też czeska wersja Maniuśki, przy czym chyba w dwóch piosenkach. Jedną część znam z tekstem i wrzuciłem link, natomiast drugą znam tylko jako parodię, a szkoda. Nic mi jednak nie broni, żeby tu tę parodię wrzucić, a więc zaraz zaproponuję wam do posłuchania skecz naszego komika Vlasty Buriana, który był popularny w okresie międzywojennym i jeszcze trochę do lat 60. W skeczu udają różne języki i w pewnym momencie pojawia się tam właśnie fragment melodii, która jest w polskiej Maniuśce.
Tę samą melodię mam też nagraną w wykonaniu szafy grającej, konkretniej orchestrionu. Miałem kiedyś fazę na tego typu instrumenty automatyczne – polifony, orchestriony, katarynki itd. Mam też trochę nagrań, w bliskim czasie pewnie kilka ich wrzucę i jak będzie zainteresowanie, to może tego być więcej. Tak więc, droga Julitko, dzięki za nieświadome przypomnienie o dwóch ciekawostkach. 🙂
Życzę miłej niedzieli, miłego słuchania i do następnych wpisów.
Cześć wszystkim. Mam dla was kolejną muzyczną ciekawostkę z mojego kraju, tym razem chodzi o dwie piosenki, które wydają mi się jakoś podejrzanie podobne.
Pierwsza nosi tytuł Chyť své dny, czyli Złap swoje dnie, i śpiewa ją wielu z was znany Karel Gott. Tekst można by przetłumaczyć jako sugestię, że warto korzystać dosłownie z każdej okazji, którą mamy w życiu, bo następny dzień wcale nie musi być dla nas dobry, czas biegnie i wygrać może tylko ten, kto będzie grał. W sumie to się trochę zgadza z moim podejściem do życia.
Druga piosenka nazywa się Je v tahu, czyli jakby Nie ma go, Poszedł sobie, dosłownie tłumacząc Jest precz. Chodzi o spokój i sen dziewczyny, który znikł na dyskotece, bo zakochał się w niej chłopak, który śpiewa. Piosenkę wykonuje Petr Kotvald. Obie piosenki są z lat 80.
Pierwszą piosenkę znałem już dawno, drugą usłyszałem przedwczoraj w radiu pierwszy raz. Nie wiem czy muzykę pisał ten sam kompozytor, ale jest to bardzo prawdopodobne. Na pewno gra ten sam syntezator, czasami harmonia jest trochę podobna, ale głównie struktura i ozdobniki. Mam wrażenie, jakby jeden z utworów był podstawą dla drugiego. Co o tym sądzicie?
Karel Gott – Chyť své dny:
Petr Kotvald – Je v tahu: