Cześć. Pisałem w poprzednim wpisie, że wspomnę Wam o kolejnej ciekawej zmianie, którą przyniósł albo przynosi mi ten rok. Chciałbym poruszyć ten temat o tyle, że dotyczy on wielu niewidomych, zwłaszcza tych bez poczucia światła, a niestety często ludzie się nim nie przejmują albo rozwiązują problem dopiero wtedy, kiedy naprawdę trzeba. Ja też tak zrobiłem, jest to błąd, ale wcześniej i tak nie miałem żadnych wskazówek, nawet do którego lekarza z tym iść albo kogo ze znajomych pytać.
Nie widzę od urodzenia, nie mam poczucia światła i od dzieciństwa borykam się z problemem dłuższego rytmu okołodobowego. Jeśli tego nie znacie, wyobraźcie sobie, że niezależnie od czegokolwiek przekręca Wam się dzień i noc. Najpierw zasypiacie normalnie, potem nagle zasypiacie nad ranem i budzicie się koło południa, potem zasypiacie rano i budzicie się wieczorem, potem śpicie od popołudnia do wczesnej nocy, potem od jakiejś 16 czy 17 powiedzmy do 3 rano, a potem znowu normalnie. Nie jest to nic na tle psychicznym i ruch też nie rozwiązuje tego problemu. Nawet jeśli nie śpicie w dzień, to i tak Wam się ten rytm przesuwa. Gdyby było idealnie, moglibyście spać tak, jak właśnie chcecie, ale wypadałoby jednak funkcjonować zgodnie z resztą świata.
Dla mnie to jest albo był chleb codzienny. Jak w takiej sytuacji funkcjonować? Jak się skupić, kiedy trzeba, ale organizm ma akurat noc i chciałby spać? Dla mnie do niedawna było to nie do osiągnięcia. Kiedy byłem niewyspany, często bolała mnie głowa i nie byłem w stanie dobrze się koncentrować, bo wiedziałem, że w ciągu 5 minut wszystko zacznie mnie denerwować i nie ma to sensu. W związku z tym często też nie miałem głowy do robienia iluś rzeczy jednocześnie, wiedziałem, że jestem w stanie, ale nie jechałem na pełnych obrotach. Żadnego lekarstwa albo sposobu nie znałem. Melatoninę brałem nie raz, ale ona często nie działała albo tylko obniżała mi nastrój, a zasypiałem i tak później, albo zasypiałem na chwilę, potem się budziłem i ten sen z melatoniny przesuwał mi się na później, więc jedyne co, przez cały dzień byłem nieznośny. 😂 Trochę przesadzam, z czasem już byłem w stanie się opanować, ale nadal nie czułem się idealnie. Kolejny scenariusz po melatoninie był taki, że się wyspałem, ale tylko pozornie, czyli i tak pogarszała mi się koncentracja i w ciągu dnia organizm chciał się dospać wtedy, kiedy kończyła się jego faktyczna noc biologiczna.
Studia licencjackie skończyłem, licencjat napisałem po łebkach, ale napisałem, i teraz już dawno powinienem mieć załatwione praktyki zawodowe i magisterkę prawie dopisaną. Nie mam nic z tego właśnie przez te problemy.
Dopiero w marcu, czyli jakoś miesiąc temu, zachciało mi się znowu spróbować dojść z tym do ładu. Widziałem, że kiedy byłem w domu w lutym, spałem normalnie, a potem znowu zegar zaczął mi się przesuwać. Napisałem do kilku miejsc w Polsce i w Czechach, które zajmują się leczeniem snu, i polecili mi pójść do neurologa. W międzyczasie dowiedziałem się przez przypadek, że jeden mój niewidomy kolega też nie ma poczucia światła, o czym wcześniej nie wiedziałem. Kolejnym impulsem do zbadania problemu była dla mnie rozmowa z innym kolegą, który powiedział mi, że są przecież badania na więźniach albo ludziach na stacjach polarnych, którzy też nie mają kontaktu ze światłem dziennym. Im też wydłuża się często doba biologiczna. Czyli coś jest na rzeczy i musi być jakieś rozwiązanie.
Kolega bez poczucia światła, wspomniany powyżej, doradził mi patent, który prawdopodobnie w końcu na mnie zadziałał. Mianowicie melatonina działa, z tym że trzeba brać ją nie od razu o przyzwoitej porze, jak robiłem wcześniej, tylko tak, żeby zegar powoli się cofał. Załóżmy, że zasypiam o 3 nad ranem, więc melatoninę biorę półtorej godziny wcześniej, o 1:30, kładę się i w ciągu około pół godziny zasypiam. Może nie śpię przez te swoje 9 godzin, ale potem się budzę rano, przez cały dzień nie ma spania i w razie czego doładowuję się kawą. Koncentracja gorsza, ale trudno. Doba ma 24 godziny, czyli skoro śpię 9 godzin, to mój dzień biologiczny musi mieć jakieś 14-15 godzin. Po takim czasie znowu biorę melatoninę i próbuję zasnąć. Albo jak nie wtedy, to przynajmniej lekko wcześniej niż poprzedniej nocy, czyli powiedzmy koło pierwszej. I znowu zasypiam po pół godzinie z czymś.
Ostatnio spróbowałem tak robić przez tydzień i udało mi się doprowadzić do tego, że zasypiam koło północy i budzę się o 9 rano, bez melatoniny. Przyznam, że teraz znowu mi się to rozregulowuje, bo w autobusie do Pragi trochę spałem w dzień, ale to dla mnie oznacza tyle, że znowu biorę melatoninę. Za parę dni pewnie znowu będzie odpowiednio. Do neurologa w międzyczasie poszedłem, ale pani doktor mi powiedziała, że to rzadki problem i ona może tylko mi potwierdzić, że to nic na tle psychicznym, tylko chodzi o brak kontaktu ze światłem, czyli nienaturalne warunki dla mojego ciała. Zgodziła się, że patent mojego kolegi może zadziałać, i poleciła mi jeszcze 2 godziny przed snem jakiś ruch. Nie będę chodzić na spacery po 20 wieczorem, zwłaszcza sam, ale jasne że popołudniowy dłuższy spacer może trochę pomóc.
Po wyrównaniu zegara widzę, że praktycznie odżywam. 😂 W końcu mogę żyć jak człowiek i co najważniejsze, to ja panuję nad swoim snem, a nie odwrotnie. Mogę lepiej się skupiać, robić kilka rzeczy jednocześnie i liczyć na to, że kiedy chcę iść spać, to faktycznie zasnę, więc następnego dnia będę miał energię i siłę po przespaniu tych swoich 9 godzin. Oczywiście gdyby było idealnie, mógłbym wieczorem trochę się przespać i potem pisać pracę magisterską w nocy, bo tak pracuje mi się najlepiej, ale nie da się i muszę się z tym pogodzić, chyba że chciałbym znowu przez jakiś czas cierpieć. Tak, cierpieć, tego nie można nazwać inaczej, a nie warto.
Jeśli macie podobne problemy i chcielibyście je rozwiązać, spróbujcie tak jak ja. Nie na wszystkich niestety melatonina działa, to też fakt. Najbardziej jednak martwi mnie to, że nie mam na razie sprawdzonych informacji. Ponad rok temu słyszałem w niemieckim radiu MDR Sachsen spot o tym zaburzeniu, nazywali je Non-24 i taka jest też angielska krótka nazwa. Wychodzi więc na to, że już nawet w sąsiednich Niemczech mają infolinię i mogą doradzić, gdzie najlepiej ten problem wyleczyć. U nas w Czechach ani w Polsce na razie nic takiego nie ma, wiem, że grupa docelowa jest malutka, ale i tak uważam, że dobrze byłoby wiedzieć o jakimś miejscu, gdzie w razie czego mogą pomóc. W krajach anglojęzycznych jest bardzo drogi lek Hetlioz, na szczęście refundowany, zawierający substancję tasimelteon, taki wyzwalacz melatoniny. Ponoć stosuje go się do leczenia właśnie tego zaburzenia rytmu okołodobowego, o którym piszę, tylko u nas nie ma do niego dostępu. Planuję skontaktować się z Instytutem Psychiatrii i Neurologii w Warszawie przy ul. Sobieskiego, gdzie ponoć mają z tym doświadczenia, podobną klinikę mamy też w Pradze, ale napisałem już też do kilku stacji radiowych, bo oni mają kontakt z różnymi naukowcami i może udałoby się przez nich znaleźć eksperta. Moim celem jest rozpowszechnienie świadomości o tym problemie, bo jedni zwalają to na brak wychowania, drudzy na niepełnosprawność, a tak naprawdę to normalna reakcja ciała przy braku kontaktu ze światłem dziennym, którą można wyleczyć, tylko trzeba wiedzieć jak. Mój sposób jest domowy, niesprawdzony, co mi nie wystarczy, bo u każdego może działać to inaczej.
Jeśli macie spostrzeżenia albo komentarze, dajcie znać. Im więcej doświadczeń, tym lepiej.
Dzięki za przeczytanie, trzymajcie się, wysypiajcie się i do następnych wpisów.
Categories
14 replies on “2023 u mnie rokiem zmian, część II – Problemy ze snem i rytmem okołodobowym albo Non-24”
Jeszcze coś dopiszę. Wydaje się, że im wcześniej się tym zajmiecie, tym lepiej. Ja już w tej chwili mam ustawione jakieś priorytety, np. przez problemy z koncentracją jestem przyzwyczajony, że czytanie albo nauka i tak muszą być dla mnie drugorzędne, chcę tego albo nie, bo i tak często nie byłbym w stanie się skupić. Dlatego lepiej z kimś się spotkać albo porobić co innego, a naukę odłożyć na ostatnią chwilę. To źle, bardzo źle, ale do takiego poukładania rzeczy zmusił mnie organizm. Teraz w końcu mogę inaczej, bardzo mnie to cieszy, ale zmiana podejścia wcale nie jest łatwa. Z resztą jeśli samochód się rozpędza, też nie jedzie od razu szybko, tylko stopniowo coraz szybciej. Ja opanowałem swój sen mniej więcej tydzień temu, więc daję sobie czas, ale jednocześnie staram się już polepszyć swoją dyscyplinę. Niemmniej łatwo nie jest i nikomu takich problemów ze snem nie życzę.
No wreszcie dojrzałeś a pisałem o tym w komentarzu na twoim blogu prawie rok temu. Jedna rzecz, robienie przerw w dozowaniu melatoniny jest kompletnie bezsensu. Trzeba ją brać zawsze przed snem, tak jak organizm ją produkuje w sposób naturalny gdy światła coraz mniej dociera do siatkówki. Biorąc melatoninę przez tydzień a potem przerywając, znowu rozregulowujesz sen. Biorę melatoninę już ponad 13 lat i tylko to mnie uratowało. Ci co nie biorą siedzą na teamtalku nocami i czekają na sen.
Nie do końca bym się zgodził z tym, co piszesz, po rozmowach z paroma osobami, które też nie mają poczucia światła i po swoich doświadczeniach. Ja po melatoninie często wysypiam się pozornie, tak jak pisałem, a porządnie się wyśpię dopiero wtedy, kiedy nie muszę jej brać. Ale dzięki za doświadczenie, wezmę to pod uwagę, kiedy będę przedstawiać sprawę komuś, kto się zna, a mam nadzieję, że prędzej czy później do niego dotrę.
A mnie się wydawało, że problem ze spaniem mają nieaktywni.
W jakimś stopniu na pewno, ale tu nie chodzi o problem ze spaniem, w sensie że nie możesz spać, tylko problem z godziną snu.
A czy masz regularny tryb pracy?
Trudno żeby, bo na studiach codziennie mam zajęcia o innej godzinie. Ale tak czy siak jestem pewien prawie na 100%, że to chodzi właśnie o ten problem, czyli brak kontaktu ze światłem i od urodzenia dłuższa doba biologiczna.
Przypuszczam, że gdybyś wstawał o jednej porze, bo praca by CIę wzywała system okołodobowy by CI się ustawił bez medykamentów poniekąd z konieczności.
Po części pewnie tak, ale nie koniecznie, bo mam tak przynajmniej od liceum, a w podstawówce było tylko trochę lepiej. Już w liceum przekręcało mi się niezależnie od wszystkiego. Jeśli znasz niemiecki, jest taka stronka non-24.de, tam wszystko ładnie opisują.
Dzięki.
WIesz co mi pomogło?
Apple Watch.
Taki zewnętrzny motywator.
Dzięki owemu zewnętrznemu czemuś kładę się spać o jednej godzinie.
Obawiam się, że mnie by to co najwyżej doprowadzało do szaleństwa, bo coś kolejnego mi mówi, żeby iść spać. A tu nie chodzi o to, żeby coś mówiło, tylko żeby samo ciało tego chciało. Ale fakt, w determinacji pewnie może pomóc.
Wpis dodany dawno ale się wypowiem.
Receptory melatoniny mamy także we skórze (z tego co wiem). W oczach najwięcej, ale mimo wszystko. Po drugie, jeżeli mamy taki problem, to absolutnie rezygnujemy z kofeiny. Kawa, herbata, czekolada, napoje gazowane, totalnie odstawiamy. W naszym organizmie mamy receptory adynozyny, (mogłem przekręcić nazwę), i kiedy adynozyna do tych receptorów się przyczepia to nasz organizm odczuwa zmęczenie. Kofeina działa tak, że oszukuje organizm, przyczepia się do tych receptorów, ale jest to jak dziurka od klucza zalepiona gumą do żucia. Efektu zmęczenia nie wywoła, ale nic już się tam nie przyczepi, więc adynozyna nadal krąży we krwi. To też jest mechanizm, który ma wpływ na produkcję melatoniny. No i na koniec dlaczego spacer po 20 nie? Skoro w skórze mamy receptory melatoniny, to właśnie o wschodzie i zachodzie słońca powinniśmy wyjść na te 15 min, bo jak zapewne wiesz, mamy inne spektrum światła, inny kąt padania promieni i to też reguluje nasz rytm dobowy. Dodatko banan, kiwi, warto przed snem sobie wszamać. Tak ze 2h przed.
Dzięki za komentarz, ale prawie rok po tych wszystkich zmianach mogę powiedzieć, że najlepiej na mnie działa zwyczajnie melatonina ze 2 godziny przed snem i tyle. Plus ta kawa, o której mówiłem. Aczkolwiek trudności ze skupieniem, jak się okazuje, mają u mnie jeszcze inny powód, o którym może kiedyś napiszę wpis, ale na ten moment w wielu sprawach nie jestem jeszcze pewien poza tym, że niecały miesiąc temu w miarę opanowałem tamten drugi problem.