Categories
Piosenki i moje skojarzenia z nimi Z mojego życia

Fajna włoska piosenka z chaotycznym wpisem o tym, dlaczego nie czuję się Włochem

13 replies on “Fajna włoska piosenka z chaotycznym wpisem o tym, dlaczego nie czuję się Włochem”

Cześć wszystkim. Nie wiem, czy to dobrze, że w jednym z moich pierwszych wpisów na tym blogu opowiem wam o rzeczy, którą postrzegam nie całkiem pozytywnie, ale jestem tu we Włoszech i jakoś mi się skojarzyło. O tekście i pochodzeniu piosenki z wpisu napiszę w następnym komentarzu, żebyście nie musieli czytać poniższego długiego tekstu, jeśli wam się nie chce.
Piosenka, którą tu wrzuciłem, kojarzy mi się z wiosną zeszłego roku, nie pamiętam teraz dokładnie, kiedy to było, ale była to sobota i dzień, kiedy definitywnie sobie powiedziałem, że zmienię jedną rzecz na swoich studiach: Przejdą ze studiów dwukierunkowych na jednokierunkowe. Na pierwszym roku najpierw studiowałem po pierwsze studia środkowoeuropejskie ze specjalizacją polonistyka, bo polonistyki osobno u nas w Pradze niestety nie ma, a po drugie italianistykę. Jednak już po pierwszym semestrze widziałem, że italianistyka nie interesuje mnie na tyle, na ile myślałem, i dlatego właśnie z niej poszedłem.
Teraz zrobię trochę retrospektywy. Jak niektórzy z was wiedzą, jestem genetycznie z trzech czwartych Czechem, a z jednej czwartej Włochem, urodziłem się i mieszkam w czeskiej Pradze i niestety przez parę czynników czuję się raczej Czechem, a w ogóle nie Włochem, mało tego, parę faktów z mojego życia dosyć mnie zraziło do identyfikowania się z Włochami. Moja babcia od strony taty urodziła się w Pradze, ale w latach 60. wyszła za dziadka, który jest Włochem z Sycylii. Inna sprawa, że oboje teraz często tego żałują, ale mniejsza o to. 🙂 W każdym razie kiedy urodził się mój tata, każde z jego rodziców znało tylko swój język ojczysty, co spowodowało, że mój tata do wieku trzech lat praktycznie nie mówił. Jak niedawno się dowiedziałem, inne dwujęzyczne dzieci też mogą tak mieć i jest to całkiem normalne, ale tego mój tata widocznie nie wiedział po moim urodzeniu. Jako że znał dobrze i czeski i włoski, postanowili z mamą, Czeszką, że będą ze mną rozmawiać tylko po czesku, bo skoro nie widzę, powinienem nauczyć się chociaż jednego języka dobrze. Może też się obawiali, czy przypadkiem nie mam jakiegoś upośledzenia umysłowego? Z jednej strony zrobili poniekąd dobrze, ale z drugiej strony przez to nie miałem bezpośredniego kontaktu z językiem włoskim od początku swojego życia. Potem, kiedy miałem trzy lata, zrobił mój tata kolejny błąd, a mianowicie pewnego dnia nagle przemówił do mnie po włosku. Był to dla mnie na tyle wielki szok, że potem przez parę lat nie chciałem słyszeć włoskiego, albo przynajmniej nie miałem wcale ochoty do nauki tego języka. Był to o tyle problem, że cały czas jeździliśmy raz w roku do Włoch, a ja nie chciałem ani nawiązywać większego kontaktu z miejscowymi, ani też np. oglądać włoskiej telewizji. Później załatwili mi nauczycielkę włoskiego, ja cały czas za tym nie przepadałem, ale chyba jakoś ta wiedza do mnie docierała. w piętej klasie podstawówki zacząłem chodzić dodatkowo dwa razy w tygodniu do takiej włoskiej szkoły, którą organizował instytut Dante Alighieri w Pradze, i po pół roku zjawiła tam się bardzo miła nauczycielka, która wreszcie dała mi jakąś pewność w języku włoskim, bo wcześniej mój mózg chyba jakoś to wszystko zapamiętywał, ale nadal się krępowałem, jak miałem coś powiedzieć.
Chodziłem do tej szkoły do ósmej klasy podstawówki, bo w Czechach podstawówka ma 9 klas, później miałem jeszcze np. lekcje włoskiego przez Skype itd. Jednak mimo to wszystko nie dało mi to poczucia włoskiej tożsamości narodowej albo jakiegokolwiek identyfikowania się z Włochami, nie mówiąc już o tym, że nie potrafiłem i nadal nie potrafię opanować włoskiego na tym tzw. oficjalnym poziomie – dogadam się normalnie w sytuacjach codziennych i nie tylko, ale nie potrafię wykorzystywać niemałego bogactwa tego języka i nie rozumiałem często chociażby dokumentów. Trochę mi smutno z tego powodu chociażby dlatego, że Włochy są byłym krajem zachodnim i ja przez ten brak kontaktu jakby nie mogłem uzyskać zachodniego punktu widzenia na niektóre rzeczy, albo nie mogłem wyraźniej obserwować, co jest we Włoszech normalne. Wiem też, że włoska kultura jest bardzo ciekawa i bogata, ale po prostu nie miałem i nadal nie mam motywacji, by bardziej się w nią wgłębiać. Nie potrafię też bawić się tak jak Włosi, mam czasami wrażenie, że ich większe spotkania to jakaś komedia, gdzie wszyscy się przekrzykują, i wszystko tylko przez te nieszczęsne powyżej wspomniane fakty. Ponadto w dzieciństwie i tata, i babcia dosyć na mnie naciskali, żebym uczył się tego włoskiego, co jeszcze pogłębiało moje zablokowanie, więc np. tata czasami mnie woła, bo jest coś ciekawego we włoskiej telewizji, a mnie kompletnie to nie interesuje, czego znowu on nie rozumie. Dodam jeszcze, że nie znalazłem tu we Włoszech wielu znajomych, z którymi warto byłoby utrzymywać kontakt.
Wracając do swoich studiów, Dwa lata temu, kiedy wysyłałem wnioski na studia, stwierdziłem, że może italianistyka wreszcie da mi motywację, żebym zaczął się interesować kulturą włoską jakoś bardziej, ale niestety nic. Głównie chyba z tego powodu, że bardzo mało mówiło się tam o współczesnych kwestiach dotyczących Włoch itd. w różnicy od polonistyki, szczerze mówiąc, na italianistyce czułem się trochę jak na uniwersytecie w latach 30. No i kiedy do tego widziałem, że są ludzie, którzy czytają książki po włosku i chcą pracować z włoskim tak jak ja z polskim, stwierdziłem, że niestety, ale lepiej pójść stąd, bo po pierwsze dam im więcej przestrzeni i po drugie nie będę hamował samego siebie niepotrzebną pracą. Wiem, że nie zawsze trzeba wracać do swoich korzeni, jednak przez rodzinę od strony taty bardzo długo dawano mi do zrozumienia, że powinienem tak robić, a dopiero ja sam musiałem zrozumieć, że Włochy subiektywnie nie odgrywają w moim życiu jakiejś większej roli i na razie się nie zapowiada, żeby było inaczej. Piszę subiektywnie, bo mam włoskie obywatelstwo i jakieś zalety mi to daje.
No i ta decyzja padła właśnie w tę sobotę, o której pisałem na początku tego wpisu, a piosenkę poznałem przy okazji, bo włączyłem wtedy na chwilę szwajcarskie radio RTSI Rete Uno z miasta Lugano. Aha, jeszcze zapomniałem napisać o jednej dziwnej sprawie, moim zdaniem Włosi nie umieją robić stacji radiowych, które jakkolwiek by mnie interesowały. Jest wiele dobrych stacji muzycznych, jest RAI Radio 3 z muzyką klasyczną, słuchowiskami itd., jest też chrześcijańskie Radio Maria, ale nie ma normalnego radia ze słowem mówionym. Niby istnieje RAI Radio 1, ale ono jest strasznie nieuporządkowane, mało kiedy wiem, o co im chodzi w ramówce. Jedyna normalna włoskojęzyczna stacja tego typu to właśnie powyżej wspomniana stacja ze Szwajcarii, która jest jeszcze europejska, ale mówi się tam po włosku.
Także tyle co do mojego dziwnego stosunku do Włoch.

Piosenka z tego wpisu pochodzi z roku 1985, była na festiwalu piosenki San Remo , ma nazwę Grande Joe i wykonuje ją zespół Banco del mutuo soccorso. Śpiewa się w niej o tym, że świat się rozwija i bez zmiany zostaje tylko to, co nie musi się zmieniać, a więc wokalista piosenki chce się wyrwać z jakimś Wielkim Joe, nie wiem, o kogo chodzi. Chce pojechać z nim chyba gdzieś poza cywilizację, żeby opuścić współczesny świat. Utwór jest bardzo fajny i energetyczny, jak ja na to mówię. Wierzę, że wam też się spodoba.

Dzięki, komentarze mają akurat tę wadę, że nie bardzo można je edytować, ale dobrze wiedzieć na przyszłość.

zastanawiałeś się, czemu gdy miałeś 3 latka i usłyszałeś włoski, było to dla ciebie tak wielkim szokiem? Jest to o tyle ciekawe, bo mogło co najwyżej wywołać grymas niezrozumienia na twojej twarzy, ale że aż szok?

No bo ja kompletnie nie wiedziałem, o co tacie chodzi, poza tym jak byłem mały, wiele trudniej znosiłem nagłe zmiany sytuacji. No i nie widząc, po prostu straciłem orientację w sytuacji. Przynajmniej tak myślę, bo nie pamiętam tego momentu, wiem tylko, że jakiś czas później tata próbował czegoś mnie nauczyć po włosku, ale też bez sukcesu. Tak czy siak wiem z opowieści mamy, że podszedłem do niej i spytałem się, co się dzieje, bo tata chyba zwariował. Jeszcze inna sprawa, że jakoś nie lubię, jeśli z jedną osobą mam rozmawiać w iluś językach w zależności od sytuacji i od tego, jak druga strona chce, chyba że jest to wymagane np. w dyskusjach w ramach projektu języka międzysłowiańskiego.

Aha i jeszcze coś, w niektórych kwestiach lubię mieć pewność i jeśli jej nie mam, to panikuję. Od zawsze tak mam. Teraz już jest z tym też lepiej niż kiedyś, ale to nadal trochę trwa.

dzięki za wyjaśnienie. Jestem w stanie spokojnie zrozumieć teraz, że skoro czujesz się bardzo niepewnie, gdy czegoś nie rozumiesz do tej pory, to u dziecka mogło wywołać to jakąś większą panikę. Mimo wszystko wnosząc z tego, jak piszesz po Polsku to ten język masz akurat opanowany do perfekcji.

hahah jak napisales to:
Nie potrafię też bawić się tak jak Włosi, mam czasami wrażenie, że ich większe spotkania to jakaś komedia, gdzie wszyscy się przekrzykują.”
to mi sie przyponialo jak z 2 lata temujehalam autobusem z bratislava hlavná stanica (bratislava dworzec kolejowy), na autobusovú stanicu (dworzec autobusowy), no i byla tam se taka grupka wlochow. i dorosli i dziecy. bylo ich z 10, ale w busie robili wrazenie ze jest ich tam conamniej 40a to jeszcze dzieciaki byly bardziej pocychu nis dorosly:D

Tak. Rzeczywiście Włosi mają bardzo głośny, haotyczny sposób mówienia. Kiedyś zaczęłam się uczyć tego języka. I Kto wie, czy bym nie kontynuowała. Gdyby nie to, że Ciocia z mężem wyjechali do Włoch. Więc już się z Nimi raczej żadko widuje.

roberto, já te tak dobre rozumím. já taky mám rodinu v itálie, ale moje matka byla na pul itálka, byla protože už umrela 🙁 ale já jsem musila se naucit taky itálskího, ale nechtela jsem. prez kazet trochu jsem se naucila a moje matka trochu mluvila itálsky, deda taky, a babycka taky by chtela, aby já víc by rozumela, ale nechci. babycka pozde jak moje teta stehla se do argentiní, aby já se ucím španelštinu. ale mi to vubec nezaimalo. a taky, jak mám to ríct, i ne cítím se jako nemka. byla tam sytuaci prez kterej pochopila, že jsem víc slovanska než nemka, mimo tomu že vubec nemám rodinu ani v polsku, ani v cesku, ani v rusku, a ty víš, jsem jenom hledala a nejsem vedela co chci, ted to vím. mé srce je ceské. mimo to, že oficjalne jsem nemka. :* zdravím, a ja te jak nejvíc dobre rozumím. znam to nejak sama, co jsi napsal. bylo trochu jínák, ale neco bylo fakt podobního.

Miałam na lingwistyce wykład o dwujęzyczności, na którym nas uczono, że każde z rodziców powinno mówić do dziecka w języku ojczystym od samego początku. Wiem, że opanowanie dwóch języków może być całkiem problematyczne nawet od małego, ale jest to możliwe i myślę, że gdyby tata mówił do Ciebie od początku, łatwiej przyswoiłbyś język. Prawdopodobnie nie identyfikowałbyś się z Włochami, ale paru kłopotów jednak byś uniknął.

Ja dobrze o tym wiem. Ale mój tata niestety ogólnie nie ma wyczucia sytuacji. Jeśli będę miał żonę z innego kraju, będę sobie szedł za tym, że każde z nas będzie mówiło do dziecka w swoim języku ojczystym. Inna sprawa, że jeśli nie będzie to Polka, będzie mi trochę przykro, że nie mogę przekazać polskiego, który znam dość dobrze, ale no jednak jestem Czechem i czeski znam najlepiej. Tak czy siak nadal nie mam pojęcia, dlaczego wtedy zareagowałem aż tak źle.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink